piątek, 24 sierpnia 2012

Ziobro i antysemityzm


Zbigniew Ziobro na czarne mówi białe. Pobierał nauki u mistrza dwóch kolorów Jarosława Kaczyńskiego i nie ma szans, aby tego brudu moralnego się pozbawił.

Lider Solidarnej Polski protestuje przeciw książce "Piekło wyborów", która opisuje postawę Polaków wobec Holocaustu. Pisze Ziobro do Donalda Tuska o "szkalującym wizerunku Polski".

"Rzeczpospolita" napisała, iż MSZ nakazało naszym placówko dyplomatycznym promowanie książki.

Mniejsza o słowo "nakazało", bo promowanie nie jest nakazem. Książka jest rzetelnym opisem zachowań Polaków w czasie II wojny światowej.

Wielu rodaków zachowało się tchórzliwie, bo takimi samymi byli w czasie pokoju. Dzisiaj ich odpowiednicy to "patrioci", tak sama dzicz.

Polacy szabrowali, pomagali Żydom za pieniądze, uprawiali szmalcownictwo, kolaborowali z Niemcami, a powodowane to było wiecznie żywym wśród "patriotów" antysemityzmem. Tak było. Obok tego inni jednak okazali prawdziwe bohaterstwo. To dzięki nim Polska zachowała swoją duchową substancję.

Polacy w tym nie są ani lepsi, ani gorsi. Jedni zdali egzamin z historii, inni oblali. Historiografia francuska, niemiecka, brytyjska ma za sobą takie traktowanie historii, jaką wykazuje Ziobro, czy Kaczyński, którzy chcieliby historię wybielić, skłamać.

Ci dwaj ostatni takąż uprawiają politykę, skłamaną, dziadowską. Wojna jest piekłem wyborów, w czasie tej ostatniej za odważną decyzję płaciło się cenę największą: własne życie.

Przypominam wiersz Czesława Miłosza o tym traktujący: "Biedny chrześcijanin patrzy na ghetto".



Pszczoły obudowują czerwoną wątrobę
Mrówki obudowują czarną kość
Rozpoczyna się rodzieranie, deptanie jedwabi,
Rozpoczyna się tłuczenie szkła, drzewa, miedzi, niklu,
srebra, pian
Gipsowych, blach, strun, trąbek, kiści, kul, kryształów -
Pyk! Fosforyczny ogień z żółtych ścian
Pochłania ludzkie i zwierzęce włosie.


Pszczoły odbudowują plastry płuc
Mrówki odbudowują białą kość,
Rozdzierany jak papier, kauczuk, płótno, skóra, len
Włókna, materie, celuloza, włos, wężowa łyska, druty
Wali się w ogniu dach, ściana i żar ogarnia fundament.
Jest już tylko piaszczysta, zdeptana z jednym drzewem
bez liści
Ziemia


Powoli, drążąc tunel posuwa się strażnik - kret
Z małą czerwoną latarką przypiętą na czole
Dotyka ciał pogrzebanych, liczy, przedziera się dalej
Rozróżnia ludzki popiół po tęczującym oparze
Popiół każdego człowieka po innej barwie tęczy
Pszczoły odbudowują czerwony ślad
Mrówki odbudowują miejsce po moim ciele.


Boję się, tak się boję strażnika - kreta.
Jego powieka obrzmiała jak u patriarchy,
Który siadywał dużo w blasku świec
Czytając wielką księgę gatunku.


Cóż powiem mu, ja, Żyd Nowego Testamentu
Czekający od dwóch tysięcy lat na powrót Jezusa?
Może rozbite ciało wyda mnie jego spojrzeniu
I policzy mnie między pomocników śmierci
Nieobrzezanych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz