sobota, 25 sierpnia 2012

Tomasz Lis i Błaszczak


Nieduże stwierdzenie Mariusza Błaszczaka o multi-kulti, które jakoby miało owocować "wyczynem" Breivika, silnie rezonowało w internecie.

Literatury przedmiotowej ten szary "polityk" z PiS dorobił się niczym mąż stanu.

Może i Błaszczak ma jakąś żonę, jednak która kobieta takiego kogoś chciałaby za męża, ale w PiS jest wysoko usytuowany. Dlatego ta partia nie ma szans na żadne zwycięstwo.

Błaszczak to twardy dowód politycznej impotencji Jarosława Kaczyńskiego.

Zwraca na to uwagę Tomasz Lis, przypomina jacy politycy byli w tej partii: Dorn i Zalewski, Walendziak i Marcinkiewicz, Gęsicka, Kowal i Poncyliusz. A to przecież nie wszyscy.

W kontekście dzisiejszego dołowania PO (o, dziwo! - nie sondażowego), PiS mógłby wygrać w cuglach. Kaczyński zasłużył na własną klęskę, jeżeli relegował z partii takie nazwiska.

Został mu Błaszczak. Człowiek nikt. Oksymoron - jak świetnie zauważa T. Lis - nowoczesny endek. Przy okazji odwołuje się do nowej książki Rafała Ziemkiewicza. Nieświeżej i nieoryginalnej.

Polityka ideowo obca wzmacnia każdą formację: lewicową i liberalizm. Dlatego, że endecja jest słaba intelektualnie, nie może być usprawiedliwieniem, aby inne opcje osiadły na niezasłużonych laurach


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz