Proboszcz parafii barnabitów na warszawskich Stegnach tak się rozpędził, że zażądał od stołecznego ratusza pozwolenia na budowę 140-metrowej dzwonnicy, która miała być wyższa od Mariotta.
Wysokość dzwonnicy miały ograniczać tylko przepisy lotnicze. Proboszcz zatem się martwił, aby z powodu dzwonnicy samoloty nie spadały z nieba.
Warszawski ratusz na to nie poszedł, zgodził sie na dzwonnicę 40-metrową. Niemniej świadczy to o nieposkromionych apetytach przedstawicieli Kościoła.
Świątynia i tak jest dominantą architektoniczną w tej części przestrzeni Warszawy. Proboszczowi nie spodobały się także plany zagospodarowania w okolicach kościoła, w których był projekt obiektu z usługami rozrywkowymi. Ratusz też musiał ustąpić.
Kościół jest częścią zabudowań podlegających plebanii, w kompleksie znajduje się klasztor i dwa niepubliczne przedszkola, w których czesne wynosi (uwaga!) ponad 1 tys. zł.
Kościół rżnie, gdzie może. Władze nie przeszkadzają. Pomysł z dzwonnicą to curiosum dorównujące zachłanności o. Rydzyka.
Tutaj miała stanąć dzwonnica wyższa niż Mariott
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz