niedziela, 12 sierpnia 2012

Hofman - kot Kaczyńskiego


Adam Hofman długo się nie nacieszył, jako pierwsze ucho prezesa. Właśnie został zdegradowany i zesłany do Konina.

Hofman to już była siła miażdżąca, a Kaczyński za takimi nie przepada, bo prędzej, czy później jego mogłaby zmiażdżyć. Miażdżyć - to Kaczyński, a nie inni.

Struktury w terenie oddalą Hofmana od władzy w PiS. Kaczyński w swojej partii rządzi twardą ręką. Hofman to "mianowanie" musiał przyjąć z pokorą, nie mógł odrzucić. Teraz będzie się użerał z działaczami w terenie, jeździł po miasteczkach, a wolałby pozostać w Warszawie, w której nic się nie robił, a miał znaczenie - drugiego po bogu Kaczyńskim.

Prezes tak motywował swoją decyzję w rozmowie z Hofmanem (są świadkowie): - Przecież pan zabiegał o to mianowanie. Przez ostatnie dwa tygodnie, jak wychodziłem z domu, natykałem się pod drzwiami na swojego kota i pana!

Hofman będzie teraz miauczał w Koninie. Bo jak nie, to Kaczyński rzuci laczkiem, a może podpali mu ogon i będzie z połamanym ziobrem, albo palikotem.

Taki los sierściuchów Kaczyńskiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz